Komentarze: 0
Najgorsze są weekendy. Samotne i puste wieczory. Tłukę się po mieszkaniu jak dzikie zwierzę po klatce. I wyję. I wciąż nie wierzę, wciąż nie umiem się poukładać. Nie godzę się na rozpaczliwie puste ramiona. Nie umiem nauczyć się tej ciszy. Nie potrafię stłumić tego krzyku - Gdzie jesteś ?!?! Jest już późno, ciemno i zimno.. Gdzie jesteś ?!? Gdzieś nad ranem zmęczona przeklinaniem Boga zapadam w krótki, nerwowy sen..Od rana znowu pytam - jak to możliwe, że ja jeszcze żyję ??
A później przychodzi poniedziałek. Dobieram uśmiech do bluzki, poprawiam włosy, pudruję sińce pod oczami i stawiam czoła reszcie życia. Dziękuję.. wszystko w porządku.. nie, nic nie trzeba.. oczywiście, że się tym zajmę..
I tylko coraz częściej myślę, że potrzebuję czegoś na sen. Całą garść czegoś na sen..