Komentarze: 4
Dni.. miesiące.. rok...
Dla świata nie zmieniło się nic, dla mnie zmienił się cały świat...
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
30 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 |
07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12 | 13 |
14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 |
21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 |
28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 |
Dni.. miesiące.. rok...
Dla świata nie zmieniło się nic, dla mnie zmienił się cały świat...
W tamtym roku nie padał deszcz.. Grał w piłkę na podwórku, jak wracałam z pracy. Podbiegł zmęczony, umorusany i szczęśliwy. Przytulił się na chwilę i wrócił do kolegów. Był bramkarzem.. Później, już wykąpany i pachnący opowiadał o wrażeniach znad jeziorka, gdzie był z koleżanką i jej rodzicami. Martwił się, czy trener zwolni go z treningów, bo przecież on za kilka dni wyjeżdża w góry.. Taki zwyczajny wieczór.. Nic nie zapowiadało, że to ostatni zwyczajny wieczór. Że nie będzie już żadnych gór, a trener położy mu klubowy szalik na trumnie, zwalniając ze wszystkich treningów.. Że jutro po śniadaniu dam mu 2 zł na loda i już nic, nigdy nie bedzie zwyczajnie..
Tonę w sprawach do załatwienia. Przestałam już nawet zapisywać je w komórce, bo nie przestawałaby piszczeć. A tu jeszcze R. ma problemy.. muszę pójść z nim do lekarza, moje badania okresowe, nie wspomne o kontrolnych, których termin minął kilka miesięcy temu. Na głowie remont i włosy, z którymi już należałoby coś zrobić. W dodatku wzięłam sobie dodatkową pracę, bo nie tylko w sprawach tonę.. a w środę będę miała gościa. Najważniejszego gościa, chociaż bardzo spóźnionego. Nie umiem się cieszyć..
Rano stwierdziłam brak cukru w cukierniczce i torebkę z cukrem zamiast nad nią przechyliłam bezpośrednio nad kubkiem z kawą. Nawet nie od razu się zorientowałam.. Jestem zmęczona.
I tylko gdy siadam przy grobie Artura.. patrzę na tablicę z miejscem na moje imię, myślę sobie.. po co to wszystko...?
Kiedy trzy miesiące temu zapytałam go, czy dołoży do pomnika, usłyszałam, że to głupie pytanie. Później słyszałam, że jutro, że pojutrze, że za tydzień. W końcu przestał odbierać telefony. Wzięłam kredyt.. zapożyczyłam się.. kupiłam sama.. Ale jeśli kiedykolwiek usłyszę, że nazywa się ojcem, napluję mu w twarz.
Nie dlatego, że go nienawidzę. Dlatego, że nim gardzę..